piątek, 10 czerwca 2016

Rozdział 2

Następny dzień zaczął się bardzo smutno.Wszyscy cierpieli z powodu śmierci Marka(Malanowski).Atmosfera już nie była taka luźna jak w dniu przylotu do Iraku.Nikt nie dowcipkował,nikt nie palił.Przygotowania do wywiezienia Marka do kraju trwały w najlepsze aż wieczorem sześciu żołnierzy w galowych mundurach sztywnym krokiem zaniosło trumnę z biało-czerwoną flagą do Honkera(http://www.honker.com.pl/index.php/honker-4x4-zdjecia) a siódmy oddał kapitanowi Białachowi (Policjantki policjanci) pamiątkowe zdjęcie Marka.Wieczorem Wojtek Lewicki(Strażacy) wywiesił w sali operacyjnej białe prześcieradło i zrobił pokaz slajdów.Wielu dobrze znało Marka jeszcze z Afganistanu,z Bałkanów.W trakcie długiej stypy wylano wiele piwa.-
-Chłopaki który zadzwoni do żony Marka?-spytał w pewnym momencie Christian(Alex i spółka).-
-Ja to zrobię.Jestem dowódcą.-powiedział Mikołaj(Policjantki i policjanci).-
-Ani mi się waż ja to zrobię.-ośmielił się w pewnym momencie Federico(Violetta).-Ja zawiniłem to ja za tą winę zapłacę.-zakończył i poszedł do telefonu.Nie mógł jednak od razu zadzwonić gdyż przed nim do domów dzwoniło kilku innych żołnierzy.Gdy w końcu stanął przy budce telefonicznej wybrał numer który na karteczce napisał mu Mikołaj(Policjantki i policjanci).Zadzwonił.
Pierwszy sygnał...
Drugi sygnał...
Trzeci sygnał...
Czwarty sygnał...
-Halo.Marek to ty?-usłyszał kobiecy głos po drugiej stronie słuchawki.Przełknął ślinę,wziął wdech i powiedział.-
-Dzień dobry.Mówi szeregowy Federico.Pani Marta Krupska?
-Tak.Co się stało.
-Pani mąż Marek Krupski....zginął wczoraj w zasadzce.Wyciągał rannego kolegę z pod ognia i wtedy dopadł go śmiertelny postrzał.Zginął na miejscu.-Federico wyrzucał te słowa z siebie z prędkością błyskawicy.Nawet nie wiedział czy wymawiał te słowa wyraźnie.Czekał na reakcję po drugiej stronie słuchawki.Zaskoczyła go panująca w eterze cisza.W końcu usłyszał płacz a potem zerwało połączenie.
POKÓJ GENERAŁA MALANOWSKIEGO
-Jeszcze nigdy nie zdarzało mi się kogoś o tchórzostwo.-powiedział prokurator wojskowy major Przemysław Kwieciński(Policjantki i policjanci).Stojący na baczność kapitan Mikołaj Białach i porucznik Rafał Borycki(Strażacy) mieli zdecydować czy skierować sprawę Federico dalej do prokuratora wojskowego.Na razie stali na baczność i słuchali jak major Kwieciński wypowiada się(niezbyt pochlebnie) o 2.kompanii którą dowodzi kapitan Białach.Przysłuchujący się tej rozmowie generał Bronisław Malanowski powiedział w końcu.-
-Panie majorze!Mógłby pan dać wolne zdanie dowódcy kompanii.Pan tu jest by otrzymać w tej sprawie wytyczne a nie obrażać moich ludzi.Więc niech pan się do cholery zamknie!-Kwieciński spojrzał na generała i umilkł.Wtedy Mikołaj powiedział.-
-Warunki były trudne.Strzelano do nas z kilku kierunków i z trudem muszę przyznać w tej sytuacji rozkaz był nie do wykonania przez nowicjusza.
-Czemu zatem sam pan nie poszedł wyjąć rannego?Obleciał pana strach?-zadał prowokujące pytania major.-
-Pan majorze może się nie odzywać na temat postawy w walce.Dobrze pamiętam jak na Bałkanach osłaniałem konwój pewnego młodego prokuratora który w trakcie kontaktu nie wychylił głowy z Honkera.-powiedział Mikołaj.-
-Czyli stwierdza pan kapitanie że rozkaz był nie do wykonania?-spytał Malanowski.-
-Tak jest panie generale.
-No dobrze.W takim razie zakończę te sprawę.Pan majorze może wracać do Bagdadu.-zakończył rozmowę Malanowski.Gdy Mikołaj i Rafał wyszli z pokoju młodszy stopniem spytał.-
-Mikołaj..Twoim zdaniem o niesubordynacji tego sanitariusza należało nie wspominać?
-Życia Markowi to nie wróci i nie wracajmy do tego tematu.

NASTĘPNY DZIEŃ
Kolejnego dnia trzeba było po prostu otrzepać się z kurzu i działać dalej.I tak też było.Tego dnia Sam(Alex i spółka) rozmawiał przez telefon satelitarny ze swoją dziewczyną Rebeccą.-
-Rebecca!Jak wrócę to razem skończymy ten pokój.Nie możesz zaczekać?-wszyscy patrzyli jak chłopak trzyma w rękach tacę z jedzeniem i idzie do stołu a prawym ramieniem dociska telefon do ucha.Usiadł,skończył rozmowę z dziewczyną i zaczął jeść w lewej ręce trzymając katalog z kolorami farb.-
-Co tam w domu?-spytał Krzysiek(Policjantki i policjanci).-
-Rebecca chce skończyć remont dodatkowego pokoju w mieszkaniu.Bardzo się spieszy.-powiedział Sam.-
-Wszystko sama robi?
-Prawie.O kolor farby mnie spytała.
-Chłopaku będzie dzieciak.
-Co ty chrzanisz?
-No serio.Mikołaj weź mu powiedz.-wtedy przyszedł Mikołaj i spytał się.-
-O co biega?
-Młodemu dziewczyna remontuje dodatkowy pokój w mieszkaniu.-powiedział Krzysiek.-
-Młody.Powiem krótko.Będzie dzieciak.
-Wszyscy jesteście puknięci.-powiedział Sam  i wtedy zadzwonił jego telefon.-
-Rebecca?Sprzedam ci niezły dowcip.Moi kumple mówią że będziemy mieli małego.-powiedział roześmiany Sam i nagle spoważniał.-
-Serio?On?Naprawdę?Wspaniała wiadomość kocham cię!-rozłączył się po czym wskoczył na stół i zaczął tańczyć.-
-Mikołaj ścigasz się?-i nie czekając na odpowiedź zaczął biec wokół bazy.Białach zaczął biec za nim.Biegli dobre piętnaście minut aż Sam wbiegł pierwszy przez drugą bramę bazy.Wskoczył na samochód i wrzasnął na całą bazę.-
-BĘDĘ MIAŁ SYYYYYYYYNA!!

CO MYŚLICIE O OPOWIADANIU?
PISZCIE W KOMENTARZACH
SHADOW WIND

1 komentarz:

  1. Rewelacyjne opowiadanie bardzo mi się podobało tylko szkoda mi Marka ze umarł
    Czekam na next
    Pozdrawiam i życzę weny Ela

    OdpowiedzUsuń